Rajd pod bacówkę

Zimą Sienna kojarzy się z nartami. Latem – z turystyką i widokiem z wieży na Czarnej Górze. Czy tylko z tym? Nie. Od 22 do 24 sierpnia 2014 r. główna droga we wsi po raz kolejny zajęta była przez samochody. W piątek odbył się 1. Amatorski Wyścig Górski Sienna 2014. W sobotę i niedzielę – 11. i 12. runda Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski. Niestety na trasie nie było tego, co lubię najbardziej, czyli hopek. Zamiast skaczących uczestników, widzowie obserwowali za to takich, którzy – jak to określił członek obsługi – lubią napierdalać beton (albo jakoś podobnie).

W piątek nie było mnie jeszcze w Siennej. W sobotę od strony Stronia Śląskiego policja blokowała drogę już na końcu Wsi, u zbiegu dwóch prowadzących wzdłuż niej ulic, przy moście nad Janówką. Kilkaset metrów dalej jeden pas drogi 392 zajmowały już stanowiska techniczne. Na niektórych można było obejrzeć samochody i wystające spod nich nogi.

Start znajdował się tuż przed drogą do Janowej Góry. Nieliczni widzowie rozsiadali się na skraju lasu wzdłuż pierwszego pół kilometra. W centrum Siennej było ich znacznie więcej. Im bliżej przełęczy Puchaczówka, tym lepszy widok. Żeby tam zaparkować (i rozstawić grilla) niektórzy musieli chyba przyjechać wczesnym porankiem.

Po pokonaniu trasy samochody zatrzymywały się w pobliżu bacówki, przy wyjeździe w kierunku Bystrzycy Kłodzkiej. Wielu kierowców, czekając, aż wszyscy dojadą na metę, schodziło do góralskich szałasów, żeby coś przekąsić, ogrzać się przy ognisku lub po prostu posiedzieć i pogadać z kolegami. Przy okazji dowiedziałem się co nieco o wykonaniu i palności ich kombinezonów. Nie, nie wrzuciłem nikogo do ognia.

Najbardziej wyścigowo wyglądające auto. Trochę kontrastowało ze startującymi jako pierwsze małymi Fiatami (w tym 126p, Cinquecento i Seicento).

Sobota zakończyła się rozdaniem nagród. W większości kategorii (a może i we wszystkich) wręczano je tylko za dwa pierwsze miejsca.

Ten niższy pan chyba nie prowadził auta. Ale może w przyszłości…

Zwycięzcy najszybszej kategorii.

Podobna ekipa – podium klasyfikacji generalnej. Zajmujący trzecie miejsce Marcin Słobodzian, zapytany, jak pomimo stosunkowo krótkiego stażu udaje mu się utrzymywać w czołówce, odpowiedział, że po prostu szybko jeździ.

Niedziela. Strażacy pod bacówką.

Nie stawiałbym na rower. Na pieszego też nie. Tu wypada jednak wreszcie przyznać, że nie publikuję ani jednego zdjęcia z wyścigów, a głównie z grupowych powrotów z mety na start.

W trakcie rajdu do Siennej można było wjechać tylko od strony Kletna.

Pogoda w Siennej była w weekend zmienna. Sobota, w większości słoneczna, późnym popołudniem przyniosła deszcz – ale wydaje mi się, że wyścig zdążył się skończyć. W niedzielę opady przyszły wcześniej, ale ja byłem akurat w drodze na Czarną Górę, więc nie wiem, jak wyglądała sytuacja niżej, we wsi. Mnie na szlaku zaskoczyły najpierw dwie serie gradu wielkości groszku, a po dłuższej przerwie bliskie grzmoty i trzecia.

W góry jeżdżę po to, żeby pochodzić po górach. Logiczne, prawda? Zimą można też pojeździć na nartach, do czego Sienna jest akurat dobrze przystosowana i w którym kierunku chyba wciąż się rozwija, tzn. pojawiają się w niej nowe wyciągi. Raz na dłuższy czas zdarza mi się jednak wybrać się w Sudety po to, żeby obejrzeć wyścigi samochodowe. Przyroda jest piękna, ale pędzące auta starające się wyrobić wszystkie zakręty to też jest widok.

, , , , ,

  1. Dodaj komentarz

Dodaj komentarz