Telewizja i KOD, a Morawiecki w zaułku

Jest akcja – jest reakcja. Jest reakcja – jest reakcja na reakcję. Jest PiS – jest KOD. Jest KOD – są przeciwnicy KOD-u. To wzajemne „nakręcanie się” jest coraz lepiej widoczne i w mediach, i na ulicach. We Wrocławiu można się mu było ostatnio przyjrzeć 9 stycznia 2016 r. przy okazji zorganizowanej przez Komitet Obrony Demokracji na pl. Solnym pod hasłem „Wolne media” manifestacji – zarówno w jej środku, jak i poza obrzeżami.

Siedziałem wieczorem w domu. Włączyłem sobie serwis informacyjny na Polsacie i zobaczyłem Jacka Kurskiego jako nowego prezesa TVP opowiadającego, że jako polityk jest on gwarantem odpolitycznienia telewizji publicznej. W kontraście do jego śmiertelnie poważnego wyrazu twarzy i głosu, ja prawie padłem ze śmiechu. Dziennikarze również zdawali mu się nie dowierzać. Później przełączyłem na główny serwis informacyjny TVN-u. To samo. Z tym większą ciekawością czekałem, co na ten temat powiedzą na TVP. Tam się nie wysilili: stwierdzili jedynie fakt, chociaż entuzjastycznym głosem propagandzisty Piotra Kraśki… który i tak wkrótce potem stracił pracę. Ubaw jak za czasów tzw. paktu stabilizacyjnego.

Czy rzeczywiście PiS robi zamach na czwartą władzę? Osobiście strach szerzony przez KOD, podobnie jak wygłoszoną na manifestacji przez Krzysztofa Mieszkowskiego z Nowoczesnej myśl, że następnym krokiem będzie uderzenie w media prywatne, od początku uważałem za przesadzony. Przypominali mi się maszerujący parę lat temu pod podobnymi hasłami tzw. obrońcy telewizji Trwam. Różnice nie są wielkie. W obu przypadkach inicjatorzy zdają się wyolbrzymiać problem. Wprawdzie określenie „telewizja rządowa” brzmi poważnie, ale i tak nie wierzę w bezstronność telewizji publicznej. Prywatnej zresztą też. Każda stacja któremuś środowisku sprzyja bardziej. Sytuacja, że dziennikarze TVP są mniej krytyczni względem działań rządu i prezydenta, nie wydaje mi się w III RP nowa. Straciłem nieco pewność dopiero po tym, jak Małgorzata Tracz z Zielonych powiedziała, że nie chodzi tylko o Kurskiego. W TVP1 rządzić mają teraz ludzie związani wcześniej z telewizją Republika, zaś w TVP Kultura – z Frondą. Może rzeczywiście lepiej jest potraktować sprawę serio i przyglądać się uważnie kolejnym krokom ekipy PiS-u.













Manifestacja to nie tylko ciekawe transparenty i dochodzące z ust kobiety na scenie przyśpiewki na znane melodie, ale z tekstem zmienionym na polityczny. To też hymn Polski oraz obecność przeciwników. Na miejsce przyszedłem przez Zaułek Solny. W nim natknąłem się na ludzi Kornela Morawieckiego, posła Kukiz’15, rozdających za darmo, choć z wydrukowaną ceną 2,40 zł, poprzedni numer, pewnie resztki nakładu, jego „Gazety obywatelskiej”. Już z kilku pierwszych artykułów przebijało się ogólne twierdzenie, że PiS wygrał w wyborach, więc to, że opozycja się z nim teraz nie zgadza, a wielu zwykłych Polaków głośno protestuje przeciwko jego działaniom na ulicach, jest niedemokratyczne. Czyżby parlament miał słuchać obywateli – nawet nie być im posłusznym, a po prostu wysłuchiwać, co mają do powiedzenia – tylko raz na cztery, a prezydent raz na pięć lat? Na to wychodzi. W związku z tym w gazecie: Włodzimierz J. Korab-Karpowicz próbuje uzasadniać, dlaczego KOD powinien się nazywać KAT, czyli Komitet Anarchii (Treściowej); Michał Mońko drwi, że Stalina i Jaruzelskiego też nazywano demokratami, oraz zrównuje KOD do grupy dowodzonych przez Petru bolszewików demolujących sejm. Sam posłujący redaktor naczelny wylicza, że sędziowie Trybunału Konstytucyjnego szerzą bezprawie, media stały się stroną sporu popierającą grupy mające pieniądze, mniejszość sejmowa lekceważy większość itp. Mijająca mnie kobieta na widok gazeciarzy zareagowała rzuconym do swojego towarzysza stwierdzeniem, że Morawiecki się sprzedał. Zgadzam się z tym, przy czym szacunek do niego straciłem wcześniej, z innych powodów. Nie martwi mnie, że trzy dni po manifestacji – ale niekoniecznie w jakimkolwiek związku z nią, bo podobno czuł się słabo już od świąt – trafił do szpitala.

Obok gazeciarzy łysy mężczyzna z tabletem w ręce kłócił się z pewną kobietą, tłumacząc jej, że jest on z niezależnych mediów i może robić tu zdjęcia. Zaraz po wkroczeniu na pl. Solny ujrzałem jeszcze ciekawszą scenkę. Z tłumu wyłoniła się starsza kobieta z trzymanym nad głową małym transparentem „Precz z KOD-em!!!”. Zaraz za nią szedł mężczyzna z ochrony manifestacji, w pomarańczowej odblaskowej kamizelce. Wypraszał ją w miarę kulturalnie i bez użycia siły, ale natarczywie. Choć kobieta protestowała, był nieugięty – nalegał, żeby sobie poszła. Nie wystarczyło mu, że znalazła się po przeciwnej stronie jezdni niż gęste zgromadzenie manifestujących. Podążał za nią aż do Zaułka Solnego. Tam w obronę wziął ją m.in. wspomniany łysy mężczyzna. Ochroniarz, z tabletem przed twarzą i z mikrofonem podstawionym przez innego dziennikarza, w odpowiedzi na zarzuty, że przecież każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie, próbował tłumaczyć, że wyprowadził ją dla jej bezpieczeństwa. Nie był jednak zbyt przekonujący. Również słowa Michała Korczaka z KOD-u, organizatora manifestacji, z wywiadu zatytułowanego „KOD. Korczak przeprasza za usunięcie tęczowej flagi [ROZMOWA]”, że nie prosił nikogo o opuszczenie zgromadzenia – choć odnosiły się do jednego ze środowisk biorących w demonstracji udział – nie brzmią w tym kontekście do końca wiarygodnie.


PiS działa błyskawicznie i jest to chyba dobra strategia. Po pierwsze: im szybciej skończy wprowadzać kontrowersyjne zmiany, tym większa szansa, że do czasu następnych wyborów obywatele się z nimi oswoją, zapomną, jakie wywoływały zamieszanie, nie będą już budziły takich emocji i oporu. Po drugie: powiększa swoje, mogące się przydać również po utracie władzy ustawodawczej i wykonawczej, wpływy w takim tempie, że przeciwnicy nie nadążają z protestami. Równocześnie jednak nieustannie leje wodę na młyn niezgadzających się z nim środowisk i ugrupowań, które na każdej kolejnej z organizowanych po parę razy w miesiącu manifestacji mogą stawiać mu nowe zarzuty. Dzieje się jednak też coś więcej, skoro przeciwko KOD-owi zaczynają wyraźnie „ulicznie” występować i zwykli obywatele, i popierający działania PiS-u poseł Morawiecki. Konfrontacje uważam za kuszenie losu, który może w efekcie przynieść niekorzystne dla rządu zmiany.

, , , , , , , , , , , , , , , ,

  1. Dodaj komentarz

Dodaj komentarz